Podczas wakacji kuzynka (skończyła między innymi chemię) uświadomiła mi, że wędliny i przetwory mięsne w większości zawierają azotyn sodu NaNO3 -
E251 i benzoesan sodu
C6H5COONa - E211. W małych dawkach nie są szkodliwe ale podawane przez klika a nawet kilkanaście lat odkładają się w żołądku i wątrobie. W konsekwencji tworzą rakotwórczą bombę.
Dlatego postanowiła zrobić pasztet. Co będzie potrzebne:
1. 30 dkg wątróbki kurzej
2. 30 dkg pręgi wołowej
3. 2 ćwiartki z kurczaka
4. 30 dkg szynki
5. 20 dkg boczku parzonego (może być więcej wg uznania)
5. włoszczyzna
6. przyprawy (liść laurowy, pieprz ziarnisty, ziele angielskie, sól, jarzynka)
7. 2 -3 jajka
Mięso opłukać i zagotować jak na rosół (dodać włoszczyznę i przyprawy),
po 1/2 h gotowania można dodać wątróbkę. Nie dałam jej od razu, żeby się nie rozgotowała.
Gotować około 1 1/2 h - aż będzie miękkie mięso.
Wszystko zmielić (mięso, wątróbkę, boczek marchewkę z wywaru), dodać trochę wywaru i 2 jajka i wymieszać. Jeżeli tworzy jednolitą masę można nakładać do foremek. Najlepiej jakby były to małe foremeczki jednorazowe. Niestety ja nie dostałam i zrobiłam w małej tortownicy.
Piekłam 45 min , ale w przypadku małych foremek wystarczy około 25 min.
Wkładamy oczywiście do nagrzanego piekarnika na 180 st. C.
Po ostudzeniu zmielić mięso i wątróbkę